Path Finder 2015 czyli Enduro w pełnej krasie.
Źródło: Artur Mazur
04 Mar 2015 20:16
tagi:
Path Finder, Enduro me, Tomek Dębiec, Mariusz Bryja, film
RSS Wyślij e-mail Drukuj
“Path Finder” i jego premiera to dla mnie wydarzenie dwojakie. Po pierwsze film, i to jest tutaj najważniejsze. Po drugie forma jego prezentacji, spotkanie i okoliczności. Do Krakowa jechaliśmy przede wszystkim po to pierwsze, chcieliśmy zobaczyć produkcję tego typu na dużym ekranie, a tylko przy okazji wziąć udział w całym zamieszaniu wokół niego.

Gdyby to był Twitter to napisałabym krótko:

“Film #PathFinder 2015. Tomek i Mariusz dali radę.
Polecam!!! http://youtu.be/ZoYqsGoJ-m0"

Ale mamy tu trochę więcej miejsca i mogę bliżej przyjrzeć się premierze tego filmu. Bo niewątpliwie było to ważne wydarzenie w polskim światku rowerowym.

Długo oczekiwany film stał się faktem. Wzięliśmy udział w premierze, która odbyła się 28 lutego w kinie Kijów w Krakowie. Rzecz nowa i ciągle jeszcze unikatowa na naszym rynku. Na pewno zaliczyć to możemy do pionierskiego nurtu (oczywiście nie zapominamy o filmie “Sezon 2”, który miał podobną premierę). “Path Finder” i jego premiera to dla mnie wydarzenie dwojakie. Po pierwsze film, i to jest tutaj najważniejsze. Po drugie forma jego prezentacji, spotkanie i okoliczności. Do Krakowa jechaliśmy przede wszystkim po to pierwsze, chcieliśmy zobaczyć produkcję tego typu na dużym ekranie, a tylko przy okazji wziąć udział w całym zamieszaniu wokół niego. Nie ma problemu ze znalezienie tego rodzaju twórczości w Internecie. Sporo jest filmów, filmików, teledysków właśnie w takim stylu, ale niestety oglądanie ich najczęściej odbywa się na ekranie monitora. I niezależnie od tego jak wielki to będzie monitor i jak komfortowe stworzymy sobie warunki to ciągle nie jest to sala kinowa, która rządzi się swoimi prawami. Dlatego “Path Finder” w takim wydaniu zapowiadał się obiecująco, nawet jeśli to tylko 50 minutowy seans.

opis


Wchodząc do kina po czerwonym dywanie zobaczyliśmy oprawę, która nie pozostawiała wątpliwości, że chodzi tu o film rowerowy. Jeszcze przed kulminacyjną godziną 19:00 zobaczyliśmy tłum ludzi oczekujących już w kinowym “foyer”. Z minuty na minutę przybywało widzów. W oczekiwaniu można było zobaczyć nowe modele rowerów KROSS przedstawiane w filmie. Można było nawet ocenić w jakiej formie jest rower użyty przez Mariusza Bryję do tej produkcji. Rower był dokładnie wypucowany i wystawiony wraz z nowymi egzemplarzami. To dobry pomysł.

opis


W oczekiwaniu na film spotkania i rozmowy ożywiane były miksowaną na żywo muzyką co bardzo dobrze wpisywało się w całe wydarzenie.
Niestety z niewiadomych powodów oczekiwanie przedłużyło się w sposób przekraczający poziom akceptacji. Wpuszczanie na salę kinową rozpoczęto ok. 19:40 czyli 40 minut po czasie zapowiadanym na plakatach, biletach itp. To wg mnie było zbyt duże opóźnienie, a użyte nowe technologie niewiele usprawniły. Podczas zakupu biletów w internetowym portalu powiało nowoczesnością. Płatność on-line, SMS, QR kody, wszystko to czujemy jako usprawnienie życia. Niestety przy samym wejściu miła obsługa dysponowała jedynie wielokartowymi wydrukami numerów naszych rezerwacji z QRkodem. Każdy musiał poczekać aż obsługujący znajdzie go na wydrukowanej liście. No cóż… nie była to wielka niedogodność, ale w tej kwestii jeszcze mamy co poprawiać (i nie tylko organizatorów tej imprezy mam na myśli). Z drugiej strony bardzo dobrze, że mimo tych niedociągnięć zdecydowano się w tym przypadku na wykorzystanie takiego systemu bo to także dokładało cegiełkę podkreślającą nowatorstwo całego projektu.

Sala zapełniała się długo, a potem drugie tyle trwało... nie wiadomo co… oczekiwanie w żaden sposób nieuzasadnione dla nas, widzów. Aż wreszcie pojawili się twórcy i w kilku ciekawych słowach przedstawili zamysł i krótką historię powstania filmu. Mimo braku ich przygotowania do tego typu wystąpień zrobili to w miarę sprawnie. Ich amatorskie podejście nie przeszkadzało w odbiorze. Nie plątali się w słowach, nie jąkali się i nie robili zbędnych przestojów szukając słów. Miałem wrażenie, że wiedzieli co chcą powiedzieć i to zrobili mimo, że dało się wyczuć, że czegoś w tym brakuje.


opis


Zapowiedziano, że od razu po filmie zostanie zaprezentowany videoclip zrealizowany przy współpracy z L.U.C.iem, i to zabrzmiało ciekawie.

Jeszcze przed emisją filmu odbyło się losowanie nagród. Niestety forma jego przeprowadzenia wzbudzała kontrowersyjne uwagi. Trudno się temu dziwić skoro ponumerowane piłeczki rzucane były głównie w jeden rejon sali, a nawet mieliśmy wrażenie, że były rzucane osoby w które należało trafić. Wydaje się, że częściowo wygrali ci którzy mieli wygrać. W sumie była to mało istotna sprawa i w takim wydaniu chyba niepotrzebna. Rozumiem chęć uatrakcyjnienia imprezy, ale wzbudziło to niesmak, gdy obserwowaliśmy całe zamieszanie. Nagrodzeni odebrali nagrody. Niektóre atrakcyjne, ale inne były chyba pomyłką… ulotka na 10% upust w sklepie… Hmm… to nie jest dobra nagroda.

Nareszcie po prawie 60 minutowym opóźnieniu zgasły światła i nastąpiła kulminacyjna chwila tego wieczoru. To po to się tam zebraliśmy.

Tak jak wspomniałem na początku, film naprawdę “daje radę”. Realizacja i montaż zrobiony jakby wg podręcznikowego schematu montowania filmów, ale dzięki temu zobaczyłem na ekranie dokument, który naprawdę przedstawił mi szerokie spojrzenie na całą przygodę Mariusza i Tomka, i świetnie oddał ducha enduro. Odpowiednia dawka miksowanych szerokich ujęć na przemian ze zbliżeniami doskonale tworzyła treść filmu. Nie odnotowałem taż żadnych ujęciowych “wariactw”, które często w przesadnych ilościach uniemożliwiają odbiór rowerowych filmów. Tu tego nie było i to bardzo dobrze (jedynym mankamentem było użycie zbyt wielu ujęć przybijania “piątki” po zakończonym zjeździe i to często przypadkowej i niezbyt trafionej „piątki”). Z wielką przyjemnością ogląda się ten film mimo braków technicznych, które widoczne są na wielkim ekranie. GoPro w użyte w niektórych scenach nie daje rady. Ale to przecież nie jest kamera do realizacji wielkoekranowych. Mimo to podziwiam realizatorów, że wyciągnęli z tego sprzętu aż tyle i jakość techniczna tych zdjęć była znośna. Widoczne od czasu do czasu użycie stabilizacji programowej oraz braki w kolorach i „pikslozę” można pominąć. Treść filmu wzięła górę. Duże znaczenie miało także zastosowanie drona. Dzięki temu szerokie kadry ukazywały często piękno gór którego w żaden inny sposób nie można pokazać. Wykorzystano także sporą ilość ujęć w zwolnionym tempie i właściwie w większości były dobrze spasowane. Może tylko czasami wydawało się to zabiegiem nadużywanym. Tak czy inaczej były zastosowane w momentach, które pasowały do opowiadanej historii.

Muzyka. Tak, tego nie da się pominąć. Wielkie gratulacje dla realizatorów. Muzyka dobrane wręcz perfekcyjnie. Każdy utwór i to chyba we wszystkich kadrach, które widzimy na ekranie, zawsze bardzo dobrze ze sobą współgrają. Muzyka ma znaczny udział w całym tym projekcie. To ważny czynnik, który ma duży wpływ na odbiór tego dzieła.

Historia opowiedziana przez Mariusz i Tomka to mieszanka rowerowych trików w wydaniu on-sight w szeroko pojętym enduro oraz dokument przedstawiający w wielkim skrócie odwiedzone miejsca. Film ma w sobie to “coś”. Wciąga i zachęca do tego typu eksploracji gór. To bardzo ważne i udało im się to osiągnąć. A dzięki dobrym ujęciom możemy oglądać wysoki kunszt jazdy obydwu tych “riderów”. Sytuacje, ścieżki, agrafki, dropy i cały ten “flow” można oglądać z zapartym tchem, a w duszy powtarzać sobie… “WOW! Jak oni to robią?”. Chłopaki prezentują naprawdę profesjonalny styl jazdy i zaprezentowanie tego w tak pięknych okolicznościach przyrody zachwyca.

50 minut minęło szybko i głośne oklaski po emisji filmu wyraziły zadowolenie widzów. Film się podobał, i słusznie. Całość zasługuje na wielkie oklaski.

opis


W tym momencie pozostał nam do zobaczenia już tylko obiecany teledysk. Można było się spodziewać, że zobaczymy tu skróconą wersję filmu, ale to co zobaczyliśmy przerosło moje oczekiwania… Zupełnie nowa jakość. Po pierwsze i najważniejsze: muzyka. Od pierwszych taktów L.U.C. uderzył w nas zupełnie inną jakością dźwięku. Kino rozwinęło skrzydła i dopiero w tej chwili usłyszeliśmy jak powinna brzmieć muzyka w całym filmie. Jakość techniczna ścieżki dźwiękowej sprawiła, że można było poczuć “ciary na plecach”. Do tego dołożył się trochę inny zamysł montażowy. Dynamiczne, krótkie ujęcia, zmontowane w dobry rytmie i idealnie spasowane z muzyką na nowo opowiedziały historię tej enduro wyprawy. Takiej jakości dźwięk powinien być podczas całego filmu i trochę szkoda, że tak nie było. Ale teledysk… To było bardzo dobre. To było profesjonalne. Brawo chłopaki!



Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.